piątek, 4 marca 2016

Rozdział 8: ,,Nowa twarz Hermiony, tęsknota."



 
                        Rozdział 8
 
,,Nowa twarz Hermiony, tęsknota."
 
 
Locked pain Muffled anger
Soundless scream
Cold shiver
Dry tears
In sea of tears
Dead center
Its dark meanwhile day

Alone
With loneliness face to face
You are not here
Grief is left
And understatements
At the bottom of frozen heart
Next to it is your tear
/ 2x

Alone

Locked pain
Delusive dream
From the rock wall
Hidden fear
Only the chill
On a clear day
Blind spot
Black white

Alone
With loneliness face to face
You are not here
Grief is left
And understatements
At the bottom of frozen heart
Next to it is your
 tear
/ 2x*
 



   Miłość Rudolfa i Belli nigdy nie była łatwa. Ona zafascynowana Voldemortem, on starający się to zrozumieć i zaakceptować .Życie doświadczyło ich obojga. Łączyło ich jedno. Kochali zabijać i tępić mugoli, szlamy i mieszańców. Liczyła się tylko i wyłącznie czysta krew,arystokracja. Dzięki temu właśnie zostali małżeństwem. Rodziców nie interesowało to, że do siebie nie pasowali. Mieli być razem,ot tak po prostu...Bellatrix doskonale pamiętała słowa matki: ,,Miłość nie istnieje! Władza, bogactwo i tytuł! Tylko to jest ważne! Zapamiętaj to sobie, drogie dziecko!" Rudolf jednak naprawdę, z czasem ją pokochał. Pozostała mu jedynie nadzieja. Nadzieja...na zdobycie serca ukochanej.


***

   Caterine delikatnie otworzyła kopertę. Jakby bojąc się co jest w środku. Na szczęście nic tam nie było, prócz listu, a raczej krótkiej wiadomości. Autor wiadomość napisał tylko: Zjaw się jutro o godzinie 16:30 w pobliskim parku''. Nie spóźnij się. Dziwne..-pomyślała. Przecież to brzmi jak jakiś plan na napaść lub co gorsza porwanie. Zszokowana postanowiła pójść we wskazane miejsce. Ubrana na luzie, wyszła z domu. Punktualnie stawiła się w parku. Nikogo nie zauważyła,więc usiadła po chwili stania, na ławce.

-Dotknij ten but!- Usłyszała krzyk. -Natychmiast! -ktoś podbiegł do niej, brutalnie łapiąc ją za rękę i ciągnąc w kierunku danej rzeczy.

   Świat nagle zawirował. Caterine zrobiło się słabo. Czuła się jakby za chwilę miała zwymiotować. Krajobraz zaczął się zmieniać. Zamiast drzew, znalazła się w mroku, ciemności. Pustka. Cholerna pustka! Przez dłuższy czas myślała, że to sen. Szybko się jednak otrząsnęła. Czas niemiłosiernie płynął. Brakowało jej sił, by zacząć działać. Była sama. Chciała wyjść z tej monologi, z tego depresyjnego stanu. Wrócić do siebie do domu, do swojego ukochanego psa. Kilka łez popłynęło jej po policzkach. Otarła je i wytarła chusteczką ,którą znalazła w kieszeni. Nie czas się teraz rozklejać! Caterine, idiotko! Dasz radę! -jakiś głos starał się jej pomóc.-Och! Zamknij się !-warknęła. Ostatnie co widziała to wisiorek leżący niedaleko jej. Później wszystko się rozmazało. Zamknęła oczy. Straciła przytomność. Spadła.

***

   Idąc krętymi ścieszkami w końcu dotarła na miejsce. Wchodząc spostrzegła, iż brakuje dwóch cennych obrazów. Musiała jak najszybciej porozmawiać o tym ze swoim Panem. Starając się przemierzać drogę jak najciszej, zahaczyła się swoim ulubionym, beżowym swetrem o futrynę. Kląc własną głupotę i rozpaczając nad podartym swetrem, nie zauważyła Jego.




-Nareszcie zaszczyciłaś nas swoją obecnością...-podskoczyła z przerażenia, odwracając się w stronę z której dochodził głos. On zaś podszedł do niej, muskając delikatnie opuszkami palców jej ramię.


-Przecież wiesz, że miałam ciężką misję...-warknęła.-Miałeś mnie tak nie straszyć...-odsuwając się lekko w stronę ściany, zauważyła świeżą bliznę na prawej dłoni. Kiedy ich wzrok spotkał się i zobaczył na co ona tak nerwowo spogląda. Niepostrzeżenie, z agresją zaczął zlizywać krew. Ona, nie przejęta tym, ponieważ praktycznie cały czas tego doświadczała. Pozwalała się jemu dotykać, czując narastające z każdą minutą podniecenie.

-Zastanawiałaś się już nad tym, żeby do nas dołączyć?

To pytanie kłębiło się w jej głowie już od jakiegoś czasu. Przez cały okres misji zastanawiała się czy da radę i pokona własne słabości.

-Oczywiście, że...TAK-odpowiedziała z uśmiechem.

-No to przyjdź jutro o siedemnastej do sali konferencyjnej...widząc jej pytający wzrok dodał. -Na sprawdzian twoich umiejętności... -chytry uśmieszek nie złaził mu z twarzy. Nie mógł się doczekać.

***

-I ty tak po prostu się na to zgodziłeś?! -Blaise krzyknął ze zdumienia.- Przecież to...szlama!
-Zamknij się! -podszedł do niego, przykładając mu różdżkę do gardła.- Ona nie jest żadną szlamą! Ona jest córką samej Bellatrix, debilu!

-No, ale BYŁA szlamą...A ty tak nagle ją bronisz i chcesz za nią wyjść?! Ciebie to już naprawdę pogrzało! - Ciemnoskóry wyciągnął ostatnią butelkę Ognistej.

-Jak bym się nie zgodził, zabił by mnie od razu...-westchnął.

-Czy ja wiem...Może nie tak od razu...-chłopak wziął notes, zaczynając zawzięcie coś w nim zapisywać. Po chwili pokazał przyjacielowi o co mu chodziło.

-No i co z tego, że jestem ze szlacheckiego rodu!-oburzył się Malfoy, myśląc nad głupotą kolegi.

-To, że...-Zabini zaczął szczegółowo objaśniać swój plan.

***

   Hermiona już dawno zapomniała o ostatnich świętach i o niezbyt przyjemniej rozmowie z Draco. Kiedy wróciła do szkoły na dobre zaczęła jak najwięcej powtarzać do czekających ją i innych piątoklasistów egzaminów. Z ,,rodzicami" spotykała się tylko i wyłącznie podczas weekendów. Z matką nie wracały do poprzedniej rozmowy. I mogła nawet powiedzieć, że się polubiły. Uświadomiła sobie przez ten czas, że bardzo, ale to bardzo jest podobna do matki. Obydwie od początku szkoły ukrywały pod maską grzecznych dziewczynek swoje prawdziwe, mroczne oblicze. Podczas wszystkich spędzonych chwil ze śmierciożercami, Miona przywykła do codziennego widoku ofiar. Najczęściej mugoli i szlam. Sprawiało jej to nawet przyjemność. Bardzo dużo się dowiedziała rozmawiając z samym Lordem Voldemortem i zrozumiała dlaczego robi to wszystko, dlaczego chce zabić Pottera. Dark, bo takie nadali jej przezwisko, przestała się przyjaźnić z Weasleyem i Potterem, dwójką głupków i idiotów. Nie znalazła sobie nowych przyjaciół, wszyscy się jej bali. Cieszyło ją to.

,,Chciałabym nie śnić, bo noc tworzy ob­ra­zy tak cu­dow­ne, że cza­sem aż nie chcesz ot­worzyć oczu i za­cis­kasz je z upo­rem wma­wiając so­bie, że to jeszcze nie ko­niec.. Budząc się tyl­ko chłód do­tyka Twych dłoni, Twoich drżących ust.. I tyl­ko wspom­nienia de­likat­nie kołyszą dniem, nie do­puszczając do siebie bru­tal­ności świata.. Nie za­pom­nij o mnie nig­dy, tak jak nig­dy nie za­pomi­na się kochać..." **

,,Kiedy uz­nasz ja­kiś roz­dział w swym życiu za za­kończo­ny nie za­pom­nij zam­knąć za sobą drzwi! Jeśli te­go nie zro­bisz, prędzej czy później, ja­kieś na oścież ot­warte ok­no wy­woła prze­ciąg, który zmieni twoją przeszłość w teraźniejszość." ***


Hey,
niestety to na tą chwilę ostatni rozdział z tym paringiem. Może kiedyś powrócę do tej historii, lecz nie teraz. Przepraszam.
R.Q

*Szymon Chodyniecki - Sam na sam (wersja ang.)
** i *** cytaty